Upolityczniony krzyż na Giewoncie

Czy należy zdemontować krzyż na Giewoncie? Pomysł ze zdejmowaniem giewonckiego krzyża jako katalizatora górskich tragedii jest absurdalny. Równie dobrze można debatować, czy misie na Krupówkach powinny mieć wszyty esperal.

Tatry schodziłem wielokrotnie, niektóre ze szczytów minimum kilkanaście razy, a może i więcej. Nieraz miałem przyjemność być na szczytach w czasie burzy, gdy wokoło waliły potężne pioruny a wiatr o mało nie zdmuchnął mnie w przepaście. Burze na Czerwonych Wierchach i Giewoncie też zaliczałem kilka razy. I choć niebezpieczne, to dla mnie najpiękniejszy z żywiołów. W górach obowiązują jednak pewne zasady bezpieczeństwa, które powinien znać każdy po nich chodzący. A jeśli nie miał okazji ich poznać, to instynkt samozachowawczy powinien zapalać lampkę alarmową w ceperskim umyśle. Gdy zbliża się burza, gdy nadciągają ciężkie chmury, czas na zmianę planów i szybki odwrót. Czasem trzeba zbiegać wśród piorunów, gradu i kaskad deszczu przeskakując łańcuchy zabezpieczające trudniejsze miejsca, gdy cały szlak zamienia się w strumień. To jest nie tylko minimalna wiedza, ale i normalny ludzki odruch, jeśli chce się wyjść cało z przygody.

Jeśli wchodząc na Giewont widzi się zbliżające załamanie pogody od strony słowackiej (z tej strony akurat widać to bardzo dobrze), to kontynuowanie takiej wędrówki na szczyt jest szaleństwem. Kopuła szczytowa Giewontu, jak i Czerwone Wierchy, same z siebie ściągają częste wyładowania atmosferyczne. Jeśli ktoś oglądał tam burze lub był w jej środku (raz miałem okazję być nawet nad poziomem wyładowań) to wie, że pioruny uderzają tam tak samo w szczyt, jak i wokół niego, gdzie żadnego krzyża nie ma. Twierdzenie, że nieduży w proporcji do kopuł szczytowych krzyż przyciągając pioruny jakoś nadzwyczajnie zagraża życiu jest urojeniem. To nieprzestrzeganie podstawowych zasad bezpieczeństwa w górach pomnożone przez skalę inwazji niedoświadczonych turystów upartych na zaliczenie górującego nad Krupówkami Giewontu, a z perspektywy średnich szczytów będącego zaledwie pagórkiem niewartym większego zainteresowania, są prawdziwymi przyczynami tragedii.

Obsesyjna niechęć do krzyża zakłóca w tym przypadku racjonalne myślenie, tak samo jak obsesyjna niechęć do tęczy jako symbolu LGBT zakłóca normalne jej postrzeganie. Czy po zdjęciu krzyża pioruny przestaną uderzać w szczyt Giewontu? Oczywiście, że nie. Być może więc w dyskusji o krzyżu na Giewoncie temat przyciągania piorunów jest zastępczy, a chodzi po prostu o jego demontaż jako symbolu religijnego, bo niektórych on drażni. Ale to już zupełnie inne zagadnienie…

Piotr Musiał

About Piotr Musiał
Przewodniczący Wolność i Równość